*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 28 kwietnia 2016

Wracając do obiegu...

Siedzę sobie wieczorem przy komputerze i odpowiadam na Wasze komentarze. Franek siedzi niedaleko mnie na fotelu, spogląda na mnie i nagle mówi: "dawno nie widziałem tego Twojego uśmieszku". "Jakiego" pytam się, a on mi na to, że takiego i próbuje mi go jakoś pokazać... Po chwili rezygnuje i stwierdza: "no, blogowego takiego..." :)

Nie raz Franek narzekał na to moje pisanie - że komputer zajmuję, że go nie słucham, że za dużo czasu spędzam na pisaniu i tak dalej, i tak dalej. Ale w gruncie rzeczy wcale mu to moje blogowanie nie przeszkadzało. Dziwił się nawet, kiedy przestałam pisać, a zacytowany tekst tylko świadczy o tym, że chyba też się w pewnym sensie ucieszył, że jeszcze nie zamykam bloga (bo zwierzyłam mu się z takiego pomysłu).

Dziękuję za komentarze pod poprzednią notką. Cieszę się, że znowu odezwały się również te z Was, które na co dzień są tylko cichymi czytelniczkami. Dobrze wiedzieć, że jeszcze Was tyle zostało, mimo, że nie spodziewałam się wcale dużego odzewu po tak długiej przerwie.

Dzisiaj pędzę do domu, żeby się jak najszybciej spakować. Plan jest taki, że Franek kończy jutro około 12, przyjeżdża do domu i korzystając z obecności niani, pakuje wszystkie rzeczy do samochodu. Potem pakuje do niego Wikinga i siebie i jadą gdzieś w moim kierunku, żeby mnie zgarnąć. Ja z kolei chciałabym wyjść wcześniej z pracy (nie wiem, czy mi się uda, bo uzależniona jestem trochę od kolegi, który jedzie do kontrahenta po protokół odbioru, bez którego nie będę mogła wystawić faktury na koniec miesiąca) i jedziemy do Poznania. Nie na cały długi weekend, bo we wtorek Franek pracuje, ale i tak fajnie, że uda się na trzy dni. 
Zresztą dopiero co mieliśmy przedłużony weekend, bo w połowie kwietnia wzięliśmy sobie trzy dni wolnego i pojechaliśmy do Miasteczka. Ale jak wiadomo, wolnych dni nigdy za wiele :)

Nie mam niestety więcej czasu, żeby pisać coś więcej i bardziej konkretnie na ten moment, ale w końcu od czegoś trzeba zacząć, żeby faktycznie z tej wprawy nie wyjść tak na amen i nie zniknąć znowu na parę tygodni :D