*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 30 lipca 2014

Coroczne spotkanie

I przyleciała hiszpańska Karolina :) Z piętnastominutowym opóźnieniem co prawda, ale nie czekaliśmy za długo, bo wcześniej sprawdziłam w internecie, że samolot już wyleciał z Zurychu z opóźnieniem, a później i na stronie Okęcia (ups, przepraszam, Lotniska Chopina - jakoś nie umiem się przestawić :P) była informacja o spóźnieniu.
Karolina się martwiła, że nie podała mi numeru lotu ani nie zdążyła wysłać mi informacji, ale potem pomyślała sobie, że przecież ja jestem taka ogarnięta i zorganizowana, że na pewno sobie z tym poradzę. Miała rację, ale zawsze zdumiewa mnie, kiedy ona o tym mówi - to znaczy o tym albo o innych moich cechach :P Chyba po prostu zapominam, że studiowałyśmy w końcu razem parę bardzo dobrych lat - wielokrotnie pisałam Wam o tym, że z dziewczynami na studiach byłyśmy bardzo blisko (wspólne obiady, nauka, zakupy, imprezy a nawet święta), poznałyśmy się prawie od każdej strony. Ale to było już siedem lat temu (sic!) i naprawdę tamte czasy zacierają mi się w pamięci... Dopiero takie wizyty uświadamiają mi, że przecież to, że się znamy nie wzięło się znikąd :)
W każdym razie najważniejszą informację mi podała (bo zapytałam :P) - że leci ze Szwajcarii, w przeciwnym razie byłabym przekonana, że mam patrzeć na lądowanie samolotu z Madrytu, bo było planowane na tę samą godzinę :)

Franek pojechał razem ze mną, bo też cieszył się na to spotkanie. Zawsze mówi, że jego ulubioną z moich koleżanek jest Dorota. A zaraz po niej hiszpańska Karolina - mimo, że tak naprawdę spotkali się tylko parę razy. Ale widocznie wystarczyło, bo naprawdę zawsze dostrzegam to, że świetnie się dogadują - mają podobne poczucie humoru i w mig podchwytują swoje żarty, a do tego zawsze bardzo błyskotliwie reagują na swoje przekomarzanki. Fajnie się tego słucha :)
Przywieźliśmy Karolinę do nas, nakarmiliśmy (była zachwycona moją zupą - wręcz mówiła, że czytałam jej w myślach, bo cały dzień była na kanapkach i w samolocie miała ogromną ochotę na zupę - oraz frankowym ryżem z warzywami) i posadziliśmy przed ekranem :) Bo założenie było takie, że Karolina wreszcie obejrzy film z naszego wesela - dotychczas jakoś się nie składało. Oglądając oczywiście omówiliśmy bieżące sprawy a późnym wieczorem odwieźliśmy ją do koleżanki u której nocowała.
Tylko kilkugodzinne, ale bardzo miłe było to spotkanie - jak zawsze... Wiecie z bloga, że widujemy się właściwie raz na rok i zawsze o tym wspominam - chyba zresztą w podobny sposób. Bo zawsze te spotkania wywołują we mnie podobne emocje :) Cieszę się z tego, że mieszkamy tak daleko od siebie, wiedziemy tak inne życie, widujemy się tak rzadko i tylko od czasu do czasu wymieniamy maile, a jednak ten kontakt cały czas jest i kiedy się spotykamy, to tak, jakbyśmy się nie widziały od wczoraj :)

I następne spotkanie pewnie dopiero za rok. Chociaż Karolina twierdzi, że w grudniu, bo chce mnie zobaczyć z brzuchem :P Ale z grudniem to zawsze różnie bywa. My wyjedziemy na święta, ona znowu w Warszawie będzie - dosłownie - przelotem, więc na to nie liczę. Na początku roku mieliśmy plan, że może się wybierzemy wreszcie do dziewczyn do Hiszpanii (bo z hiszpańską Anią to chyba w ogóle się nie spotkam :( nie przylatuje na tegoroczne wakacje), ale najpierw niepewność w pracy Franka, a potem Tasiemiec pokrzyżował nam plany :P Bo szykuje nam się urlop na końcówkę października - wypad do ciepłej Sewilli byłby idealny, no ale to już będzie akurat początek III trymestru, więc tak nie bardzo z lataniem. Pomijając już kwestie, czy się powinno, czy nie - za dużo jest papierków, które trzeba sobie załatwiać, za dużo dowiadywania się, które linie lotnicze, jakie mają kryteria i za duże ryzyko, że gdzieś mnie nie wpuszczą na pokład samolotu :)