*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 16 maja 2014

Oklapnięta

Od dwóch/trzech dni bardzo dziwnie się czuję. Wczorajszego wieczora osiągnęłam szczyt tego dziwnego samopoczucia, który do tej pory mnie nie opuścił.
Jestem załkowicie oklapnięta. Nie zmęczona - oklapnięta właśnie... Wczoraj w pracy mieliśmy jeszcze jedną nieważną kontrolę, która okazała się jednak ważna i po wszystkim miałam już dość. 

Przyszłam do domu. Aleee głupio jak Franka nie ma :P Kiedyś to było normalne przecież, a teraz mi dziwnie, bo się przyzwyczaiłam, że zawsze jest :) Ale oczywiście cieszymy się - nawet jak musi chodzić na popołudniówki :) Prawdę mówiąc czasami nawet za tym tęskniłam - za tym czasem tylko dla siebie.. Ale teraz jakoś użytku z tego swojego czasu zrobić nie potrafiłam. Podgrzałam sobie obiad i zupełnie spontanicznie zabrałam się za sprzątanie mieszkania.
Franek jest zawsze od "mokrej" roboty - czyli na przykład mycie łazienki, odkurzanie i mycie podłóg a ja od "suchej" - ścieranie kurzu i przede wszystkim ogarnianie codziennego bałaganu - wiecie, odkładanie drobiazgów na miejsce, układanie, sortowanie i takie tam. I tym się zajęłam wczoraj. W gratisie dorzuciłam jeszcze zamiatanie.
Po dwóch godzinach byłam bardzo zadowolona z efeketów i wtedy właśnie oklapłam tak naprawdę. Wcześniej nie czułam, żeby mi brakowało energii, to dopadło mnie nagle. Po prostu usiadłam przed komputerem chcąc napisać notkę (od dwóch dni próbuję) i nie mogłam. Nic nie mogłam! Się czułam jak sparaliżowana normalnie - tyle, że psychicznie. Była 21, poszłam sobie do łóżka. Myślałam, że poczytam - pół strony przeczytałam i miałam dość. Zgasiłam światło i leżałam. Nie chciało mi się spać, ale nie chciało mi się robić niczego innego, leżałam więc tak w ciemności i nawet nie myślałam o niczym. Musiałam jednak zasnąć, bo przegapiłam moment, kiedy po 22 wrócił Franek, ocknęłam się dopiero gdy zapalił światło w przedpokoju. Potem przyszedł, położył się obok i zapytał jak w pracy. Ja też miałam do niego kilka pytań, ale nie miałam na to siły! Powiedziałam mu, że jutro wszystko mu powiem...  Nie miałam nawet siły wstać do toalety.

Kiedyś zatrułam się lekami. I teraz czuję się podobnie jak wtedy (tyle, że żadnych leków nie brałam ostatnimi czasy) - mam wrażenie, jakby moje ciało się oddzieliło od moich myśli. Ciało swoje, myśli swoje... Z jednej strony zastrzyk energii, za chwilę padam i nie mam siły się ruszyć, choć nie czuję zmęczenia. Wiem, że zabrzmi to idiotycznie, ale ja nie miałam nawet siły, żeby siedzieć i nic nie robić! Fizycznie też się średnio czuję, bo ćmy jakieś jeszcze w moim żołądku latają - jestem głodna, ale nie chce mi się jeść i jest mi lekko niedobrze. Do tego od paru dni pobolewa mnie brzuch i ciągle sikam - więc albo przeziębiłam sobie pęcherz albo to jeszcze stres, bo zawsze jak się stresuję, to dużo sikam ;)
W każdym razie wydaje mi się, że to wszystko, co opisałam powyżej, to właśnie wyłażący ze mnie stres. Przez ostatnie tygodnie żyłam w większym lub mniejszym napięciu - minione dni to była prawdziwa kumulacja tych stresów i napięcia. Czułam się więc źle - a więc te mdłości, brak apetytu, bóle brzucha itp, ale wiedziałam, że to po prostu z nerwów. Teraz napięcie w dużej mierze z nas opadło - sprawa Franka zakończyła się pomyślnie, moja sytuacja choć nadal się nie zmieniła, to przynajmniej się uspokoiła, więc przez chwilę możemy poudawać, że problemu nie ma... Ale jednak moje ciało ma problem, żeby tak od razu wrócić do równowagi i pewnie stąd ten dziwny stan. Jakoś muszę sobie z tym poradzić - dobrze, że już weekend. Mam nadzieję, że pomoże mi zregenerować siły, bo strasznie jestem zmęczona tym zmęczeniem :))