I guzik! Czas nie
zwolnił ani odrobinę :) Święta minęły w tempie ekspresowym. Wróciliśmy już do
Poznania. Pociesza mnie jednak fakt, że już za dwa dni weekend – długi, bo w
poniedziałek nie pracujemy. Potem tylko trzy dni do pracy i znowu wolne. Ale
dzisiejszego dnia nieco się obawiam, jeśli prognozy się sprawdzą, pobijemy
rekord wysyłki w ciągu jednego dnia, a to oznacza nerwówkę i ogrom pracy. Ale
to tylko jeden dzień... Mam nadzieję, że jakoś przeżyjemy :)
Wracając do świąt
– było jak zwykle bardzo rodzinnie i sympatycznie. Po raz pierwszy święta spędziliśmy
w powiększonym gronie, czyli z Frankiem, jako nowym członkiem rodziny :) Cieszę
się, że nam się tak fajnie w tym roku ułożyło, że mógł przyjechać. Franek też
ze świąt bardzo zadowolony –podobało mu się u nas.
Tradycyjnie
spędziliśmy dużo czasu na grach i zabawach :) Szczególnie, że dostaliśmy aż
trzy nowe gry, choć jedna była prezentem ode mnie dla Franka. Ale naprawdę było
co robić. Zwłaszcza, że tuż przed świętami odebraliśmy nasz film z wesela.
Długo czekalismy, tak wyszło, ale dzięki temu mogliśmy obejrzeć go wszyscy
razem – przynajmniej w tej części rodziny :) teraz jeszcze frankowa. Częściowo więc święta spędziliśmy przed
telewizorem, ale to było oglądanie wyjątkowe :) Był też świąteczny spacer,
uczestnictwo w świątecznej mszy i oczywiście świąteczne biesiadowanie przy
stole oraz duużo prezentów. Jednym słowem było ciepło i przyjemnie.
Było oczywiście
inaczej niż zwykle – właśnie z tego względu, że po raz pierwszy całe święta
spędziliśmy razem (mimo, że zazwyczaj i tak Franek przyjeżdżał na dzień lub
dwa, ale nie na Wigilię). Ale nie mogłabym powiedzieć, że przez to było jakoś
bardzo wyjątkowo – raczej naturalnie :) To po prostu normalne, że teraz
najczęściej przyjeżdżamy do Miasteczka razem i w ogóle prawie cały czas
jesteśmy razem. Pewnie dziwnie by było, gdybyśmy te święta musieli spędzić
osobno (choć nie wykluczam, że w przyszłości tak się zdarzy) i bardzo
żałowałabym, że Franka nie ma obok, ale na szczęście nie musiałam się tym
martwić.
I syndrom
przedszkolaka jakoś ostatnimi czasy ma dużo łagodniejszy przebieg :) Jest
zdecydowanie lepiej i nie dołuję się już w drodze z Miasteczka do domu. Po
powrocie do Poznania jesteśmy z Frankiem razem, więc jest fajnie i lubię to
nasze wspólne życie. Ale to, że w Poznaniu czuję się jak w domu, nie oznacza,
że przestanę się tak czuć w Miasteczku i nie wiem, dlaczego w ogóle jedno
miałoby wykluczyć drugie :) Dla mnie najważniejsze jest, że mam dwa domy, w
których czuję się świetnie i nie dołuję się już będąc w którymś z tych miejsc z
powodu tego, ze nie jestem w tym drugim :)