*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 11 lutego 2012

Plany na weekend.

Wracając wczoraj z pracy miałam jedno twarde postanowienie – nie wychodzę z domu przez cały weekend! (nie licząc niedzielnej mszy ;))  Niestety, okazało się ono wcale nie aż tak twarde w momencie, gdy dostałam smsa od Doroty, czy idziemy na aerobik. Oczywiście, że poszłam.
Po powrocie miałam kolejne twarde postanowienie – czytam do upadłego! Nareszcie mam wolny wieczór, nie muszę rano wstawać – czytam choćby przez pół nocy. To postanowienie było równie twarde jak poprzednie – ledwo przebrnęłam przez dwadzieścia stron, oczy zaczęły mi się zamykać, jawa mieszać ze snem, aż w końcu się poddałam – przyłożyłam głowę do poduszki i już mnie nie było. Spałam jak zabita podczas gdy Franek zdążył przeczytać ponad 100 stron swojej książki, pójść do toalety, napić się wody, zgasić światło i się do mnie przytulić (to wszystko jego wersja rzecz jasna, bo ja się obudziłam dopiero nad ranem w tej samej pozycji, w jakiej zasnęłam :))
Ale nic to – przede mną jeszcze pół soboty i cała niedziela. Moje plany na weekend obejmują – książkę, robótkę, czasopisma, kocyk, muzykę w ulubionym radio, herbatkę. Potem jeszcze gorącą, pachnącą kąpiel, świeczki, kadzidełka i być może winko. Weekend będzie samotny – bo Franek niestety pracuje popołudniami, ale myślę, że nie będzie źle. O ile zdecydowanie wolę spędzać z nim czas, to na szczęście nie należę do osób, które nie potrafią sobie same zorganizować wolnego czasu i jeszcze w dodatku się nim delektować. A więc niniejszym to robię. A teraz będę się zajadać moją zapiekanką makaronową z sosem beszamelowym – wykorzystałam moment, że Franuś nie je ze mną (nie przepada za makaronami – zwłaszcza bez mięsa), nakarmiłam go przed pracą zupą gulaszową, a sama będę wcinać to, co Margolki lubią najbardziej :)
Miłego weekendu!
Ps. Aktualizacja: po sobocie jestem w pełni usatysfakcjonowana :) Prawie przeczytałam książkę liczącą ponad 500 stron, sweterek jest na ukończeniu – ogólnie plany zaliczone :) Zrezygnowałam tylko z wina – szkoda mi było otwierać, bo całego nie chciałam wypijać – słabo bym dziś wyglądała :D
Jak cudnie, że jeszcze niedziela przede mną!
Miłej niedzieli więc :)