*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 10 czerwca 2010

Nie przesadzajmy z tym feminizmem

Baby się obraziły, bo Bronisław Komorowski w swoim spocie pokazał, jak żona podaje mu zupę. Noszzz, takiej obrazy (babskiego) majestatu to rzeczywiście już dawno nie było.
Interesuję się kwestią kobiecą, lubię czytać na ten temat. Pisałam pracę licencjacką a później magisterską dotyczącą kobiet i ich pozycji w literaturze i społeczeństwie. Ale nie powiem, że jestem feministką, bo się zwyczajnie wstydzę. Wstydzę się za większość zdeklarowanych i zawziętych feministek, które plują jadem na cały męski ród.
Ja się bardzo cieszę, że czasy się zmieniły i kobiety nie są traktowane już przedmiotowo. Że mąż nie jest już panem i władcą, od którego kobieta jest zupełnie zależna – finansowo i psychicznie. Że związki stały się bardziej partnerskie niż to było kiedyś, że facet wie co to odkurzacz i orientuje się, gdzie w domu stoi płyn do mycia naczyń :) Cieszy mnie, że kobiety mogą się uczyć, mogą studiować i robić karierę zawodową.
No ale, Drogie Panie, nie popadajmy w skrajności! Nie toleruję męskich szowinistów. A wręcz gardzę nimi, bo są dla mnie po prostu sfrustrowanymi i niedowartościowanymi samcami. Ale na pewno nie obrażę się, bo ktoś mi powie, że lepiej mi wychodzi podawanie zupy niż wiernie dziury w ścianie! Ja czasami naprawdę nie wiem o co kobietom chodzi. Że niby co, że do kuchni w ogóle nie wejdą, bo to jest dyskryminacja? Że w kieckę się nie ubiorą, bo to poniżające? Że się obrażą śmiertelnie, bo facet je w drzwiach przepuścił? Albo nie daj Boże będzie chciał pomóc im kiedy niosą ciężką torbę? To już są takie hardcorowe przypadki.
Ale są też takie niezdecydowane. Z jednej strony domagają się praw. Domagają się absolutnie równego traktowania w każdej sytuacji. A z drugiej strony obrażą się, bo ich partner w tych nieszczęsnych drzwiach nie przepuści. Trochę konsekwencji poproszę :)
Tak a propos konsekwencji. Słówko o parytetach… Wiecie, ja aż tak w polityce nie siedzę. Więc może się mylę i może to naprawdę jest dobra rzecz, ale… Kobiety chcą, żeby było sprawiedliwie i żądają by część miejsc w sejmie była zarezerwowana dla nich. No ale w takim razie gdzie tutaj jest sprawiedliwość, skoro ktoś jest faworyzowany? Ale tak jak napisałam, nie znam się na tym aż tak bardzo :) (dopisek: Rzeczywiście trochę pokręciłam, bo chodzi o część miejsc na listach wyborczych – prostuję więc. Nadal jednak sprawiedliwości w tym nie widzę…)

Ja powiem tak – cieszę się, że nie żyję w czasach, kiedy kobietom nie wolno było nosić spodni, jeździć konno okrakiem czy pić alkoholu. Podoba mi się, że mężczyźni pomagają nam w domowych obowiązkach i wspierają nas w wychowaniu dzieci. Nie, nie chcę być dyskryminowana ze względu na moją płeć. Ale to, że ktoś stwierdzi, że podaję mężowi obiad, nie jest dla mnie dyskryminacją. Dyskryminacją jest dla mnie fakt, że za identyczną pracę i takie same obowiązki mężczyzna otrzymuje wyższe wynagrodzenie niż kobieta. Albo to, że nie mam prawda wyrazić głośno swojej opinii, bo jestem kobietą. Ale przyznaję, że są dziedziny życia, w których kobiety są lepsze od mężczyzn i są takie sprawy, które po prostu lepiej zostawić facetom.
Owszem, chcę mieć w domu coś do powiedzenia. Chcę być partnerką a nie podwładną mojego męża. Chcę zarabiać pieniądze i dokładać się do domowego budżetu. Lubię to, że jestem niezależna i dość silna, bo nie chciałabym być ofermą, która w życiu nie umie poradzić sobie bez mężczyzny. Ale to nie znaczy, że nigdy nie mam prawa poczuć się po prostu delikatną istotą płci żeńskiej, która potrzebuje męskiego ramienia, na którym mogłaby się wesprzeć albo męskich pleców, za którymi mogłaby się schować. Lubię być adorowana i wcale nie uważam, że w pracy jestem dyskryminowana, kiedy faceci zachowują się w stosunku do mnie szarmancko, przenoszą za mnie ciężkie kartony z dokumentami albo robią mi herbatę. Upsss, tu chyba się pomyliłam, w tym momencie to zdaje mi się, że oni są dyskryminowani ;))
Jeszcze raz apeluję – nie przesadzajmy. Pamiętajmy, że jednak my i Oni jesteśmy różni i nie starajmy się niczego na siłę zmieniać. Szanujmy się po prostu. Szanujmy role jakie pełnimy w społeczeństwie i nie próbujmy ich klasyfikować według klucza „lepsza-gorsza”.
Ale tak na koniec dodam, że to, że tylko my rodzimy dzieci uważam za bardzo niesprawiedliwe :)))