*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 25 listopada 2009

Szansa

Rozmawialiśmy. Chciałoby się powiedzieć, że jest lepiej, a nawet dobrze. Ale boję się używać tego słowa. Przeprosił mnie i poprosił o szansę. Ja nie potrafię mu jej nie dać. Ale jednocześnie nie potrafię wyobrazić sobie jak to teraz będzie. Nigdy się tak nie czułam, po każdej kłótni rozmawialiśmy, dochodziliśmy do jakiegoś porozumienia, odczuwałam ulgę i wszystko wracało do normy.
Ale to nie była zwykła kłótnia. Tym razem nie odczułam ulgi, bo co chwilę wraca do mnie świadomość, że on mnie oszukiwał. Jak mam mu teraz wierzyć? Jak zaufać? On nawet nie potrafi wytłumaczyć dlaczego to robił. Mówi, że źle się z tym czuł. Mimo wszystko miał okazję kilka razy, żeby powiedzieć prawdę, ale nie zrobił tego… To strasznie boli. Kiedyś nie sądziłam, że będę w stanie po czymś takim jeszcze zgodzić się na ciąg dalszy, ale to nie jest takie łatwe tak po prostu skończyć związek z osobą, z którą wiązało się jakieś plany i nadzieje. Życie wszystko weryfikuje. Nie sądziłam też, że on kłamie – zresztą całkiem niedawno twierdziłam, że nie jest kłamczuchem. Strasznie się pomyliłam co do jego osoby. I jaką mam pewność, że się nie pomylę po raz drugi? Ciężko teraz będzie, bo nie wiem czy to zaufanie uda się teraz odbudować. Obiecał, że nigdy więcej mnie nie oszuka, twierdzi, że wie, że to była bardzo poważna sprawa. To jest jedna sprawa, którą ustaliliśmy.
Kolejną jest alkohol. On sam, zanim ja jeszcze cokolwiek powiedziałam na ten temat, stwierdził, że musi przestać pić. Ja nie mam nic przeciwko alkoholowi, sama piję, ale nie w takich okolicznościach jak on. Powiedziałam, że nie ma problemu, jeśli będzie jakaś okazja, czasami też może wypić sobie jedno piwo w domu przed telewizorem. Ale absolutnie nie będę tolerować picia w samotności po pracy – nawet jednego piwa. Nie wspominając już o piciu dla poprawy nastroju.
Powiedziałam też, że chcę widzieć, że odpowiedzialnie podchodzi do swoich obowiązków i naprawdę jest w stanie naprawić swój błąd. I że ja potrzebuję czasu. Nie może być tak, jakby nic się nie stało. Wiem, że trochę się muszę zdystansować, przynajmniej dopóki się wszystko nie ustabilizuje. Będzie mi ciężko, bo ja nie umiem zaangażować się na pół gwizdka, ale jak to powiedziała moja mama, ja też muszę się trochę poświęcić. Bo jeśli nic się nie zmieni, on niczego nie zrozumie. A najważniejsze teraz jest to, żeby on sobie uświadomił, że to jest naprawdę ostatnia szansa. Bo tak nie można żyć. Nie można w ten sposób budować żadnej relacji. Muszę widzieć, że mu zależy i że jest w stanie się zmienić. I kolejna najważniejsza sprawa – tym razem w odniesieniu do mnie. Muszę być konsekwentna. Tym razem już nie będę mogła odpuścić. I to jest chyba najbardziej przerażająca rzecz, że to nie jest ostatnia szansa tylko dla niego, ale również dla mnie. Boję się strasznie, że będę musiała to wszystko przeżywać jeszcze raz.
W tym momencie nie czuję się wcale szczęśliwa. Owszem, jest mi trochę lżej, cieszę się, że porozmawialiśmy, ale trochę mam wrażenie jakbym siedziała na bombie, która lada chwila może wybuchnąć.
Mam nadzieję, że jasne jest dla Was to wszystko co tu napisałam. Chyba rozumiecie, że nie mogę pisać i czasami nie chcę opisywać tu wszystkiego ze szczegółami. Ale wiem, że zasługujecie również na wyjaśnienia, bo bardzo mnie wspierałyście w te ostatnie dni. Dziękuję za Wasze komentarze, wiem, ze poświęciłyście mojej sprawie dużo myśli. Może trudno jest doradzać w takiej sprawie, ale mimo wszystko otrzymałam wiele ciepłych i mądrych słów i fajnie jest wiedzieć, że nie jest się tak całkiem samym ze wszystkim.
Przepraszam też za nieobecność na Waszych blogach. Obiecuję, że systematycznie wszystko nadrobię, bo nie lubię mieć zaległości :)