*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 3 października 2009

Hej ho, hej ho, do szkoły by się szło.

Było o karierze zawodowej Franka, teraz trochę o karierze Margolki. Jak wiadomo Margolka od ładnych trzech lat pracuje jako księgowa, kadrowa i asystentka szefa R. w jednym. Pracę swoją bardzo lubi i zdaje się, że praca, a konkretnie szef R. Margolkę też lubi, zważywszy na fakt, że ostatnio określił ją mianem „lojalnego pracownika” i powiedział, że bez niej by sobie nie poradził. Margolka siedzi sobie w biurze i nikt jej przez ramię nie zagląda. Sama organizuje sobie pracę i jedynym wymogiem jest to, że praca ma być wykonana. I jest zawsze wykonana, choćby trzeba było siedzieć dwanaście godzin nad papierami.
Margolka pracuje z około siedemdziesięcioma facetami, z których większość ją karmi, komplementuje i przynosi jej kwiaty :) Niektórzy nawet wielokrotnie w ciągu dnia mówią, że mogą zrobić dla niej wszystko. A propos: w biurze mamy przenośny telefon, który najczęściej kucharze zabierają do kuchni. Wchodzę ostatnio do kuchni i pytam „mogę telefon?”, na co Kucharz odpowiada: „Margolka, Ty to możesz nawet całą budkę telefoniczną, jak trzeba będzie to na plecach Ci ją przyniosę.” Fajnie jest być rodzynkiem.
Generalnie Margolka narzekać nie może i tego nie robi. Czasami tylko troszkę się martwi jak „góra” za dużo kombinuje i los lokali, w których pracuje jest nie do końca pewny. Ale Margolka ma zapewnienie od R, że jak długo on będzie to ona też będzie. R. ma silną wolę walki i dużo optymizmu w sobie, więc Margolka za dużo się na razie nie martwi, chociaż czasami jednak tak…
Jednak jak wiadomo, praca ta niewiele ma wspólnego z Margolki studiami. No chyba, że akurat zadzwoni jakiś obcokrajowiec z rezerwacją, ale to się za często nie zdarza. Więc Margolka będzie musiała pomyśleć o zmianie zatrudnienia, ale z szukaniem nowej pracy czeka przynajmniej do lutego, jak już będzie magistrem (wersja optymistyczna, w pesymistycznej trzeba będzie poczekać do czerwca).
Przed Margolką ostatnia prosta w biegu po tytuł magistra. I oto dziś rozpoczyna się ostatni semestr w ciągu dwuipółetnich uzupełniających studiów magisterskich. Głupota to niesłychana, bo do końca semestru jest tylko siedem zjazdów. Zajęcia, które obejmują tylko trzy wykłady i seminarium magisterskie, odbywają się tylko w soboty. No, ale wiadomo o co chodzi jak nie wiadomo nie? :) Margolka nadal nie narzeka. Zawsze trochę dłużej może nacieszyć się statusem studentki. Dzisiaj Margolka będzie miała seminarium. Miała oddać jeden rozdział pracy. Plan udało się zrealizować w dwustu procentach, bo oddaje dziś dwa rozdziały :) Nie licząc wstępu i zakończenia, ma już połowę pracy. Pod warunkiem oczywiście, że promotor nie pokreśli wszystkiego. Tak więc proszę za Margolkę trzymać kciuki :)