*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 25 września 2009

Chemia... cz.III

Fajny ten blog. Można wyrzucić wszystkie myśli z siebie, jakoś je posegregować, ubrać w słowa, popatrzeć na nie jeszcze raz… A w dodatku jeszcze ktoś to czyta i dorzuci swoje trzy grosze :) 
A tak na serio – bardzo pomogło mi to, że mogłam się tu wypisać. Pomogło mi to trochę oczyścić głowę z myśli. Ja z natury jestem analityczna, więc dobrze mi to robi, kiedy tak wszystko sobie od początku do końca i od końca do początku przemyślę.
Wszystko ucichło. Wróciłam do normalnego życia, codziennych spraw i problemów, a po zeszłotygodniowej nocy pozostało tylko miłe wspomnienie. I coś jeszcze. Dzięki temu zdarzeniu, poznałam lepiej samą siebie. I to jest chyba najlepsze co zostało.
Tak naprawdę, od kiedy związałam się z Frankiem nie interesowali mnie inni faceci. Owszem, kolegów miałam sporo, ale na nikogo nie patrzyłam jak na faceta, który mógłby mi się podobać. Taka blokada. Podobna blokada włącza mi się, kiedy poznaję zajętego faceta. Przestaje on dla mnie istnieć. Kiedyś chodziłam na imprezy, żeby kogoś poznać, łudziłam się, że może znajdę tam faceta dla siebie. I tak naprawdę nigdy się do końca nie bawiłam, zawsze zwracałam uwagę na to, żeby w miarę dobrze wyglądać i dobrze się zachowywać. Odkąd byłam z Frankiem na każdej imprezie bawiłam się świetnie, bo szłam tylko w jednym celu – dobrze się bawić. Nie interesowało mnie nic poza tym, żeby się wyszaleć. Dlatego to dziwne, że tak mnie coś do tego DJ’a przyciągnęło. To w zasadzie pozwala mi sądzić, że to było coś wyjątkowego – bo wcześniej się nie zdarzało.
Kiedy zastanawiałam się nad zdradą, lub rozmawiałam z kimś o tym, (mówiąc „zdrada” nie mam na myśli pójścia z kimś do łóżka, ale nawet pocałunek, zbytnie zaangażowanie we flirt, ukradkowe spotkania…) wydawało mi się, że chyba nie byłabym do tego zdolna. Ale tak naprawdę głowy bym sama za siebie nie dała. Nie byłam pewna. Dlatego, ze kiedy wyobrażałam sobie, że spotykam kogoś, kto robi na mnie ogromne wrażenie, wydawało mi się, że może dałabym się ponieść emocjom. Miałam okazję się o tym przekonać. Mimo, że iskry leciały, mimo, że trochę wypiłam, cały czas zachowałam trzeźwość umysłu i ani przez chwilę nie udawałam, że jestem sama i że mam ochotę na flirt.
Teraz już wiem, że rzeczywiście zdradzić bym nie mogła. Czułabym się za bardzo nie w porządku. Ktoś mi zaufał i muszę być lojalna. Nie jest to gwarancją wiecznej miłości. Ale wiem, że gdybym naprawdę zaangażowała się w jakąś znajomość, musiałabym najpierw skończyć związek. Nie mogłabym kłamać, oszukiwać… Wóz albo przewóz. Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka, jak to mówią w Anglii. Przy okazji chciałam też dodać, że Franek wie o tej mojej rozmowie z DJ, powiedziałam mu, bo nie jestem w stanie niczego ukrywać. Oczywiście, był zazdrosny, ale ja twierdzę, że skoro będę mówić mu wszystko, to nie będzie miał powodów, żeby mi nie ufać, nawet kiedy zazdrość dochodzi do głosu… Powiedziałam mu większą część, pominęłam tylko fakt, że tyle o tym myślę i że zrobiło na mnie wrażenie to spotkanie, bo uważam, że byłoby mu bardzo przykro, a tego nie chcę.
Nie można się odciąć zupełnie od świata, więc możliwe, że taka fascynacja prędzej czy później każdemu się przydarzy… Ważne, żeby nie stracić wtedy głowy, zapanować nad emocjami, patrzeć nie tylko na chwilę obecną, ale również na konsekwencje każdego słowa i czynu. Trzeba umieć podjąć właściwą decyzję. Mnie się udało.
Cieszę się, że to się zdarzyło. Wiele mnie to nauczyło, a poza tym było bardzo miłe. Przez kilka dni żyłam jak we śnie, bujałam w obłokach, żeby potem spokojnie spłynąć w dół. Nie potłukłam się. I to jest najważniejsze :)
The end.
Ps. A tak między nami… Chciałabym go jeszcze kiedyś zobaczyć… Przyjaźń z nim mogłaby być zbyt ryzykowna, ale chciałabym jeszcze mieć okazję do spotkania. Jak wiadomo „nic dwa razy się nie zdarza”, więc na pewno żadne spotkanie z nim nie byłoby już takie magiczne.