*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 6 czerwca 2009

Chwalę się...

Za dwa tygodnie jedziemy na wesele z Frankiem. Znowu się sezon zaczyna, chociaż w porównaniu do zeszłego roku to i tak mało, bo tylko dwa :) W każdym razie, właśnie skompletowałam garderobę ;) Tydzień temu byłam w Miasteczku i tam z mamą szukałam sukienki. Najpierw weszłyśmy do jednego sklepu, w którym się po prostu załamałam. Wszystkie te, które mnie interesowały i były niedrogie (założyłam sobie, że nie wydam więcej niż 150 złotych) były za małe! No szok! Normalnie noszę rozmiar 36 a tu nawet 38 była za ciasna. Nosz… Prawie w kompleksy wpadłam. Poszłyśmy do drugiego sklepu. Ja już z dołem, że nic na mnie nie pasuje i kiedy mama pokazała mi tę sukienkę, byłam pewna, że się w nią nie zmieszczę..
 
Ale okazało się, że leży całkiem dobrze. A każda inna była za duża:P A pani w sklepie powiedziała, że na takiej drobnej osobie to każda inna będzie jak worek wisiała. To już wpłynęło na mnie zdecydowanie bardziej pozytywnie niż w poprzednim sklepie. A sukienkę kupiłam.
Pozostał jeszcze zakup butów. W zeszłym roku miałam moje ukochane buty, w których byłam na półmetku, trzech studniówkach, Sylwestrze i na trzech weselach. I teraz też bym je ubrała, gdyby nie to, że złamał mi się obcas :( I szukałam podobnych. W poniedziałek łaziliśmy z Frankiem trzy godziny i nic :( Były ładne, ale ja mam wąską stopę i trudno mi trafić na dobre buty, zwłaszcza jeśli mam w nich tańczyć całą noc. Przede wszystkim muszą być zapinane na kostce, żeby mi trzymały nogę.
Dzisiaj zrobiliśmy drugie podejście. I nagle na wystawie: są! Takie jak chcę. Weszliśmy, przymierzyłam, ale obcas był trochę za niski. I wtedy Franuś, jak zwykle, bo to on mi zawsze najładniejsze buty wybrał:), pokazał mi inne. Przymierzyłam – idealne (no, dziurki trzeba będzie dorobić ;)). Dokładnie takie jak chciałam. A oto i one:
 
I tym sposobem ubrałam się na wesele. Za wszystko zapłaciłam 165 złotych :) Dobrze, że mam z kim chodzić na zakupy, bo sama rzadko umiem coś fajnego wypatrzeć. Najlepiej jak czekam w kabinie a mama, Franek lub Dorota mi donoszą co lepsze ciuszki:)
A oto kreacja na zainteresowanej: