No to wyobraźcie sobie, że prezentację mam już za sobą
Jakoś dałam radę. Miałam totalny chaos w notatkach, w piątek wieczorem
jeszcze próbowałam je trochę ogarnąć, a jak przyszło co do czego na
zajęciach to i tak wszystko pozmieniałam
Ale jakoś poszło. Najlepsze, że facet przeze mnie nie zdążył nic
więcej omówić – tak się rozgadałam. Seminarium trwa dwa razy po półtorej
godziny. I ja przegadałam całe zajęcia… Promotor i tak powiedział,że o
niektórych rzeczach można było więcej powiedzieć. Ale ogólnie
stwierdził, że prezentacja była dobra a książka dość trudna do
interpretacji, ale że widać, że ją zrozumiałam. No to możecie być ze
mnie dumne hihi.
I co teraz? Teraz to się zabieram za następną
prezentację
– tym razem na 14 grudnia. Ale ta już będzie trochę lepsza do
przygotowania, w ogóle to na inne zajęcia, tak zwany General English.
Wybieram sobie temat i muszę go zaprezentować a potem przeprowadzić
dyskusję. O tyle trudniejsze, że muszę się bardzo skupić na
konstrukcjach gramatycznych i wypasionym słownictwie, żeby dostać w
miarę dobrą ocenę. Ale łatwiej będzie pod tym względem, że będzie trochę
przyjemniejsza w przygotowaniu i mam więcej materiałów. A na temat
wybrałam sobie monogamię. A konkretnie, czy monogamia leży w naturze
człowieka…
A od wczoraj zrobiłam sobie labę. Co prawda jeszcze z przerwą na dzisiejsze zajęcia, ale poza tym nic nie robię. Wczoraj wieczorem zrobiłyśmy sobie z Dorotą mały reset. Pojechałyśmy do jej siostry na drugi koniec Poznania i piłyśmy. Piłyśmy i piłyśmy Tak przy czwartym piwku zrobiło nam się już bardzo wesoło, ale godzina była późna, więc trzeba było wezwać kochanego Franka, żeby po nas przyjechał. A w samochodzie jeszcze jedno piweczko obaliłyśmy. Franek miał z nas niezły ubaw, bo całą drogę śpiewałyśmy i śmiałyśmy się z byle czego. Przyjechałyśmy do domu i jeszcze jedno piwko się znalazło w lodówce. Więc wyobraźcie sobie w jakim stanie się ostatecznie położyłyśmy
A rano na 8:30 na zajęcia. Ale problemu ze wstaniem nawet nie miałam.
Mimo, że położyłam się o 2, mój biologiczny zegar zrobił mi pobudkę
akurat po 7. Na zajęcia pojechałam i nawet kaca nie miałam, a to z
takiego prostego powodu, że jeszcze trochę pijana byłam No i jakoś dałam radę wysiedzieć, nawet nie męczyłam się specjalnie Skończyłam o 14 i przeleżałam większość popołudnia z Frankiem w łóżku (bez podtekstu )
Nawet bezboleśnie mi dzisiaj przeszła rekonwalescencja po wczorajszym
odmóżdżaniu. Tego mi było trzeba w każdym razie. A teraz jeszcze tylko
"Teraz albo nigdy" i spać. Pozdrawiam Was i dziękuję za kciukowe wsparcie
na prezentacji. Ojej jak się cieszę, że mam już ją za sobą!!!