*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 29 sierpnia 2008

Piątek, tygodnia koniec i początek :)

W takie dni jak dzisiaj, naprawdę cieszę się, że mam samochód. Coś okropnego, nie znoszę takiego drobnego, gęstego deszczyku, którego niby w ogóle nie widać, ale lepi się do całego ciała, do włosów, do twarzy. Ale ja sobie siedzę spokojnie w moim autku i ma to w nosie :) No i dobrze, że mamy dzisiaj piątek, bo samochodem jeżdżę tylko w poniedziałki i piątki. No, ale dość już tych rozważań o pogodzie :)
Tradycyjnie, tydzień minął mi bardzo szybko. Ani się obejrzałam a tu już piątek.  Ja nie wiem jak to się dzieje. Tym bardziej, że teoretycznie po urlopie powinno mi się dłużyć.  Ale ostatnio w praktyce wszystko okazuje się inne niż w teorii – na przykład myślałam, że jak przyjdę do pracy to się nie będę umiała odnaleźć pod stosem papierów. A tu się okazało, że w Luboniu (u R.) jest trochę, ale nie tragicznie, natomiast u J. w Poznaniu jest w ogóle luz. Powiem Wam, że przez ostatnie trzy dni, razem z Anką się nieźle wynudziłyśmy. Niby koniec miesiąca a naprawdę nie było co robić, większość czasu przegadałyśmy. A ja zajmowałam się między innymi szukaniem fajnego kursu egzaminacyjnego z hiszpańskiego i obliczaniem czy opłaca mi się wykupować bilet MPK na dziesięć miesięcy hehe. Tylko ciiiii. Ale nie narzekam, bo wiem z doświadczenia, że jak są takie tygodnie zastoju, to potem wszystkie papiery spływają w zdwojonej ilości i ciężko się pozbierać. Ale na razie myślę tylko o tym, że za jakieś sześć godzin się stąd ewakuuję i o 20 idziemy z Franusiem do kina na „Mamma Mia”. Hurra! Franek się obawia, czy nie będzie się nudził, ale powiedział, że skoro obiecał mi już rok temu, kiedy pierwszy raz widziałam zapowiedź tego filmu, że ze mną pójdzie, to słowa dotrzyma. No i w tym momencie chciałam powiedzieć, że Franka należy pochwalić, bo ostatnio jest dla mnie wyjątkowo miły i uprzejmy. Nie kłóci się ze mną i mnie znosi, nawet jak się na niby obrażam :P A co najważniejsze – wyobraźcie sobie, że jak u mnie śpi to wstaje razem ze mną przed siódmą i… robi mi śniadanko. A nawet we wtorek, jak zapomniałam zabrać do pracy swojego drugiego śniadania, to mi je przywiózł. Hmmm, nie wiem co się za tym kryje :)