*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 14 sierpnia 2008

Dzieje się, dzieje...

Wspominałam, że nic się nie dzieje… A tymczasem teraz dzieje się aż za dużo :/ I nie powiem, żeby to mi się podobało do końca, bo to co się dzieje wcale nie jest przyjemne. Niestety w poniedziałek babcia Franka trafiła do szpitala z udarem mózgu. Jest to osoba w bardzo podeszłym wieku, więc tym bardziej sytuacja była nerwowa… Już jest trochę lepiej. Ale wiadomo, że już pełnej sprawności nie odzyska. Mimo, że jesteśmy z Frankiem ze sobą już ponad dwa lata, a cała jego rodzina jest na miejscu, tej babci nawet nie poznałam jeszcze :( Niestety jakoś się nie złożyło. Drugą babcię i w ogóle rodzinę ze strony jego mamy znam całkiem dobrze, ale z tą od taty gorzej. Jeśli chodzi o babcię, to że jej nie poznałam wynika głównie z tego, że jest już starsza i schorowana. To nie sprzyja wizytom :( Mam nadzieję, że wkrótce poczuje się lepiej. Franek się bardzo przejął, ale nie spodobał mi się bardzo sposób w jaki postanowił to odreagować – alkohol. Pokłóciliśmy się. A nawet to nie była taka typowa kłótnia. Trudno to nazwać. W każdym razie od wtorku stosunki między nami są bardzo napięte, a to że ja wracam z pracy o 16 a on na 17 idzie do pracy nie sprzyjało rozmowie… Wczoraj niby trochę pogadaliśmy i jest lepiej, ale ja mam wrażenie jakby coś się zmieniło. Jakby coś się zepsuło i nie będzie łatwo tego naprawić. Taka niewidzialna ściana między nami… Franek najchętniej przeszedłby nad tym wszystkim do porządku dziennego, ale ja tak nie mogę. Problem się powtarza i mam już tego dość po prostu. Nie chcę znowu obgadać problemu i uznać, że sprawa zakończona – do następnego razu. Może i jestem upierdliwa. Ale taka jestem i już.  Tak więc w nastroju najlepszym nie byłam ostatnio. I to wcale nawet nie chodzi o to, że miałam doła. Po prostu sama nie wiedziałam co o tym myśleć i co zrobić w takiej sytuacji, jak postąpić. Wiedziałam, że Franek się martwi o babcię, ale dlaczego ze mną w ogóle nie rozmawia?? Ciągle tylko powtarza, że on ma swoje problemy. Więc ja się pytam po co mu więcej w postaci problemów między nami?? Przecież nie na tym związek polega, że każdy się ze swoim problemem zamyka i radzi sobie jak może. Chciałabym mu pomóc, wysłuchać, ale on nie daje mi szansy. I tym sposobem przez dwa dni prawie nie rozmawialiśmy ze sobą. Teraz sytuacja jest trochę lepsza, bo emocje zawsze w końcu opadają, ale cały czas mam wrażenie, że problem wisi nad nami. Dzisiaj jadę do domu i rozpoczynam urlop. On chodzi jeszcze do niedzieli do pracy, ma dopiero do mnie dojechać. Tym bardziej głupio, że się w takich okolicznościach się rozstajemy. Zobaczymy się w poniedziałek po południu…
 Notka trochę nieskładna, ale już mi się nie chce poprawiać :)